sobota, 11 kwietnia 2015

Zayn cz2

Dzwonek obwieszczający koniec lekcji zdawał się wybawieniem dzisiejszego dnia. Szybko zerwałam się z krzesła i pozbierałam swoje rzeczy do torby.
-Carly poczekaj chwilę-usłyszałam obojętny głos Zayna a serce zaczęło bić mi mocniej. Przełknęłam ślinę i ponownie usiadłam. Gdy wszyscy uczniowie opuścili klasę Malik podszedł do mojej ławki i podrapał się po karku.
-Słuchaj-zaczął ale nie dałam mu skończyć. Zrównałam sie z nim i oparłam ręce na ławce
-Nie. Emm po prostu zapomnijmy okey?Wiem że dla ciebie yy pana to może się źle skończyć gdyby dyrektor dowiedział się że...Po prostu zapomnijmy-spuściłam głowę. Nie chce mu zaszkodzić. W ciągu tego wieczora coś do niego poczułam i jeszcze dziś wszedł do klasy, popatrzył na mnie....poczułam motyle w brzuchu. Nagle poczułam jego dłonie na moich.Uniosłam wzrok nie wiedząc co robić.
-Nie Carly ja nie chce zapomnieć. Wiem że to nienormalne ale dajmy nam szanse-uśmiechnął się z nadzieją.
-Przecież to chore! Nauczyciel z uczennicą? To nie prawa istnieć panie Malik
-Prosze nie mów do mnie na PAN, 

sobota, 10 maja 2014

Harry cz.1

Od 5:20 jestem na nogach. Najpierw wywiad w radiu potem sesja do magazynu którego w życiu nie czytałem...Jest 15:45. Za piętnaście minut spotykam się z ludźmi 'z problemami'. Dziwnie było usłyszeć od Rose ''masz spotkanie z psycholami, niech cie nie zepsują''... Serio. Dla niej to głupie/śmieszne. Co zabawnego jest w ludzkich problmach? Oczywiście pierwsza sprzeczka tego dnia została zaliczona własnie z Ros. Paul mówi coś o zachowaniu na oddziale, żebym był ostrożny bo niektórzy są na prawdę chorzy.. Nie mam trzynastu lat.Rozumiem.
Odpisuje Zaynowi na smsa w którym pyta jaki film obejrzeć z Perrie. Polecam mu ''Poradnik pozytywnego myślenia''. Nie wiem dlaczego akurat ten tytuł przyszedł mi pierwszy do głowy. Egh. W sumie to wiem. Pat i Tiffany też byli lekko zagubieni jak ci ludzie z którymi spotkam się dokładnie za pięć minut.
16:00. Wchodzę do dużej sali spotkań i rozglądam się dookoła. Nie rozumiem dlaczego w psychiatryku ściany są białe? Chyba powinno tu sie dbać o dobre samopoczucie pacjentów nie? A to raczej nie pomaga w 'zdrowieniu'. Jeśli w ogóle można sie wyleczyć z choroby psychicznej.
Kierowniczka zaczyna oprowadzać mnie po sali. Ludzie ubrani są w zwykłe codzienne rzeczy. Nie ukrywam że wyobrażałem to sobie podobnie jak te białe ściany. Jakieś niebeiskie kostiumy albo...sam nie wiem. Przynajmniej z tym jest okey. Nagle Samantha-kobieta oprowadzająca mnie, dostaje pilny telefon z oddziału '3' i musi tam iść. Mówi że dam sobie rade i zachęca do pogadania z kimś. W końcu po to tu jestem. Okey. Zostałem sam. To znaczy jest tu kilka osób które zapewn pilnują pacjentów i grupka moich ochroniarzy którzy w każdej chwili są gotowi poświcić dla mnie życie.Oh. Tak było w planie. Serio to każdy z nich nienawidzi mnie za co innego. Jeden za to że nosze rurki , drugi za moje dłuższe włosy a jeszcze inny dlatego że 'zraniłem' ulubioną piosenkarke jego córki. Taylor. Jestem takim złym człowiekiem! Cóż...przynajmniej dzięki mnie mają kase. Nie, nie chciałem żeby brzmiało to 'gwiazdorsko'.
Dobra. Powinienem na prawdę sie do kogoś odezwać bo jak na razie nie wnosze niczego pożytecznego. Ponownie rozglądam się po sali i dostrzegam małą postać skuloną na krześle pod ścianą. Głowę schowaną ma w kolana jedyne co widzę to długie brązowe włosy. Ubrana jest w...
-Co jeśli skończyłby się świat ? TERAZ!-podchodzi do mnie niewysoki mężczyzna po trzyziestce z brodą i przerażająco 'szalonym' spojrzeniem. Uśmiecham się serdecznie i zaczynam rozmowe.
-Cześć jestem Harry a ty?-wyciągam do niego rękę a on odskakuje ode mnie jak oparzony.
-Na zewnątrz panuje zaraza! Tutaj jesteśmy bezpieczni. Nie możemy dotykać nikogo z zewnątrz-mówi gestykulując rękami. Matko. Odchodzi i zaczepia jedną z pielęgniarek witając ją tym samym tekstem co mnie. Wracam wzrokiem do dziewczyny i ruszam w jej stronę. Stój! Niee. Nie powinienem. Znów zaczną pisać ''Harry Styles zainteresował się pacjentką szpitala psychiatrycznego''.
Wybieram kobiete siedzącą przy stole. Wygląda na całkiem normalną. Schludnie ubana,włosy zebrane w warkocza. Siadam obok niej. Rysuje coś. Przyglądam się w zaciekawieniu gdyż ma talent.
-Cześć -zaczynam a ona podnosi na mnie wzrok. Posyła mi ciepły uśmiech i odpowiada to samo.
-Co rysujesz? -pytam choć widzę że to dziecko.
-Moją córeczkę-ponownie uśmiecha się ale bardziej do siebie jakby właśnie układała sobie w głowie jej obraz.
-Śliczna. Ile ma lat?
-Pięć-mówi i podnosi rysunek do góry przygladając się mu.
-A ty masz dzieci?-na jej pytanie cicho chichocze. Nie wyobrażam sobie siebie jako ojca.
-Nie, myśle że jestem jeszcze trochę za młody.Ale mam chrześnicę-odpowiadam a ona wydaje się zainteresowana.
-Jak ma na imię?
-Lux. Jest w sumie podobna do twojej córki-mówie pokazując na rysunek.
-Tak, Lydia jest kochana. Pamiętam jak powiedziała pierwszy raz 'mama'. Robiłam ciasto a ona cichutko to pisnęła-zaśmiała  się   -Myślałam że się przesłyszałam i próbowałam wyciagnąć to z niej jeszcze raz, a wtedy powiedziała 'tata'. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu-opowiedziała mi z zachwytem i podnieceniem. Chce zapytać ją dlaczego tu jest ale jest to chyba nieodpowniednie.
-Oh rozumiem cie doskonale. Moja Lux nie śpieszyła się zbytnio z tymi słowami. Mamusia i tatuś nie mogli się doczekać a w końcu wyszło tak że powiedziała 'mama' kiedy akurat nie było ich przy niej. Mówie ci to była rozpacz-smieje się na to wspomnienie. Lou wariowała i chciała cofnąć czas, a Tom przeklinał pod nosem. Hah.
-Córka brata czy siostry?-pyta
-Em niee przyjaciół. Chociaz mnie i Toma łączy pasja do tatuaży-odsłaniam kawałek ręki ukazując kotwicę.
-Oh jak mozna się tak szpecić. Ja nigdy nie pozwole na to Lydii.-klepię  ją po plecach. Brzmiała jak moja mama jakieś pięć lat temu. Żegnam się z nią i postanawiam jednak poznać tajemniczą brunetkę. Siadam obok niej na wolnym krześle.Jest młoda.Może nawet w moim wieku.
-Hej-mówię z entuzjazmem. Podnosi głowę z kolan i wkuwa wzrok w jakiś punkt w oddali. Spoglądam w miejsce jej zainteresowania ale nie znajduje tam niczego co mogłoby ja zaciekawić.
-Jestem Harry a ty?-przedstawiam się i oczekuję na jej odpowiedź. Jednak nie uzyskuje niczego. Ciągle wpatruje się w dal. Teraz mogę sie jej przyjrzeć. Ma delikatny wyraz twarzy, długie rzęsy i niebieskie oczy. Jest bardzo ładna. Na prawdę. Na jej prawym policzku, który widze widnieje blizna. Ciekawe co się stało? Siedzimy obok siebie i milczymy.
-Hej, pogadaj ze mną. Jestem tu żeby was poznać i w ogóle- staram się coś z niej wyciągnąć ale widzę że nic z tego nie będzie. Niechętnie wstaje i odchodzę. Nagle słyszę cichy głosik wołający mnie. Odwracam się i widzę ją patrzącą na mnie.
-Chcesz porozmawiać ze mną?-pyta niepewnie jakby bała się że coś jej zrobie. Wygląda na strasznie przerażoną tym gdzie jest i w ogóle wszystkim.
-Jasne-odpowiadam i zachęcająco się uśmiecham. Ona wstaje, mija mnie i wychodzi z sali. Nie wiem co zrobić ale intuicja podpowiada mi że chciała żeby za nią poszedł. Mówie ochroniarzowi że zaraz wrócę i wchodzę do pokoju leżącego niedaleko sali spotkań. Dziewczyna siedzi na łóżku ze spuszczoną głową.Zajmuje mniejsce na krzećle naprzeciwko niej.
-Jak masz na imię?-pytam a ona zaczyna machać nogami które nie dotykają do podlogi.
-Lilly -odpowiada. Uśmiecham się pod nosem nie wiem nawet dlaczego.
-Ja jestem Harry
-Wiem kim jesteś. Tutaj czuje się normalniej.Tak troche jak w swoim pokoju, rozumiesz?-tłumaczy i podnosi wzrok. Przechyla głowę przyglądając się mi. Nie mam pojęcia co jej powiedzieć. O czym rozmawiać?
-Rozumiem-odpowiadam tylko
-Na żywo twoje loki wyglądają gorzej-oznajmia bez większych emocji. Staram się powstrztmać śmiech. Przeczesuje włosy reką.
-Serio?Staram się kurde-rozluźniam się trochę.
-Nie mówie że wygladasz źle , bo nie wyglądasz. Po prostu w telewizji wszystko jest inne-zaczyna bawić się palcami. Odkąd tu jestem ani razu się nie uśmiechnęła. Ciągle ma grobową minę. Kurde!Strasznie mnie ciekawi. Cała. Wkręcam się, a to niedobrze...
-Lubisz One Direction?
-Lubie ale nie mam tutaj jak słuchac muzyki-smutnieje jeszcze bardziej
-Dlaczego?
-Zabrali mi telefon , wszystko. Zasady-oznajmia i kopie w nogę krzesła na którym siedzę a ja lekko podskakuje z zaskoczenia.
-Nie macie tu radia albo jakiegoś odtwarzacza ?
-Jest radio ale nikt go nie włącza
-To chyba dobrze. Możesz włączyc dowolną stację
-Nie chce-odpowiada znów wlepia wzrok w podłogę. Marszczę czoło i spoglądam na zegarek. 18:20. Pownienem wychodzić. Wstaje i nagle przez głowę przelatuje mi pewna myśl.
-Nie możecie tu mieć żadnych urządzeń? -upewniam się a ona kiwa glową. Wyjmuje z kieszeni moją MP4 i słuchawki.
-Więc schowaj to głęboko-kładę jej odtwarzacz na kolanach. W jej oczach widzę iskrę radości ale nie okazuje tego. Dziękuje i obiecuje mnie nie wydać. Żegnam się z nią i wychodzę ze szpitala.
Wow. Ciężki dzień. A jeszcze bardziej dziwny. Ta dziewczyna...Musze tam wrócić.


___________________________________________________
WOWOWOW. Czy ja napisałam w czasie teraźniejszym?! ........Chyba tak? haha Cztery razy to czytałam i za każdym razem cos przeprawiałam z przeszłego. Nie wiem czy mi wyszło cokolwiek aleeee miałam wene:P W sumie to w pierwszej części nic ciekawego nie ma ale planuję na pewno więcej niż dwie. Więęęc sie rozkręci :)
Pozdrawiam ! :*

poniedziałek, 5 maja 2014

Niall

-Lydia?!-usłyszałam głos szefowej z zaplecza. Odwróciłam się   i zobaczyłam wkurzoną panią Evans.
-Tak?-próbowałam grać zdzwioną jej zachowaniem ale myśle że to zbyt przebiegła osoba żeby nie poznać mojego lęku. Zwolni mnie.. Jestem tego pewna. Za dużo sobie nagrabiłam.
-Pójdziesz teraz do domu. Wyśpisz się. Wrócisz jutro, z promiennym uśmiechem na twarzy. I będziesz obsługiwała klientów jak przykładna  sprzedawczyni-wypowiedziała wszystkie słowa tak dosadnie że chyba bardziej się już nie dało. Czyli jednak mam prace?O dzięki ci Boże! Fakt ostatnio nie sypiam dobrze a w sumie to prawie wcale. Odkąd Kate odeszła praktycznie jestem tu cały czas.
-Dobrze. Dziękuję pani Evans-odstawiłam szklankę którą właśnie zamierzałam napełnić kawą lecz jak na złość nie wyladowała na blacie a na błękitnych kafelkach roztrzaskując się przy tym na milion kawałeczków. NIE!
-Ja.. ja przepraszam , już sprzątam-schyliłam się ale zostałam pociągnięta w górę. Oko w oko z Evans...Nie życze nikomu.
-Idź do domu... Wróć pojutrze -powiedziała jeszcze bardziej wściekła. Ale..czy ona właśnie dała mi dzień wolnego? Nie wiem co się dzieje ale chyba doznała jakiegoś nawrócenia.Ona nigdy nie daje wolnego.
-Dziękuję pani Evans, ale kto będzie stał jutro za ladą?-spytałam
-Nikt, zamknę bar jutro. Ja wyjeżdżam a ty odsypiasz. Dobrze idź już-pospieszyła mnie a ja chwyciłam tylko moją kurtkę i wyszłam z budynku. Odetchnęłam z ulgą. Pierwszy raz od trzech miesięcy mam wolne. Nie myślałam że to jeszcze nastąpi. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Dlaczego w tym mieście nie zamątują latarni? Oczywiście są one wszędzie tylko nie na tej ulicy którą codziennie wracam do domu. To miejsce nie jest za ciekawe. W każdej chwili ktoś może wyskoczyć z krzaków , zgwałcić mnie albo dźgnąć nożem a dla policji będzie to jedna z wielu takich spraw. Nic nowego. Eh na prawdę czasami mam dość tego miejsca. Jest 22 a ja przemieżam ciemne ulice myśląc o moim zabójstwie.Tak bardzo optymistycznie.
Na reszcie! Stanęlam przed drzwiami mojego skromnego domku i przeszukiwałam torbę w poszukiwaniu kluczy.
-Cholera jasna-powiedziałam do siebie i wyrzuciłam całą jej zawartość na wycieraczkę. Szminka, telefon, jakaś gazetka, portfel, słuchawki a kluczy nie ma. To moje cholerne szczęście. Zostały w barze. Świetnie! Spojrzałam na zegarek. Jeszcze lepiej! Od dziesięciu minut jest zamknięte. Pozbierałam swoje rzeczy nerwowo pakując je do torebki i oparłam się o drzwi. Przemyślałam chwilę sytuację i zdecydowałam się iść do Nialla. Nie wiem czy to dobry pomysł biorąc pod uwagę...a nieważne. Ale on jest najbliżej a nie mam ochoty znów przemieżać tej ciemnej ulicy w drodze do Perrie. Po kilku minutach byłam już pod drzwiami blondyna. Mieszka kilka domów ode mnie więc w sumie te kilka minut to itak długo. Hah. Zapukałam i po chwili usłyszałam kroki z drugiej strony.
-Cześć-powiedziałam gdy przede mną staną chłopak.
-Lydia? Co ty tu robisz o tej porze?-zapytał zdziwiony ale mysle że sie cieszył.
-Mogę?
-Jasne wchodź-zrobił mi miejsce. Zdjęłam buty i weszłam do salonu.
-Coś sie stało? Siadaj-wskazał na kanapę i stał przede mną wyczekując wyjaśnień.
-Nieee. Po prostu zapomniałam kluczy z pracy. Jesteś zajęty albo coś? Bo mogę iść do Pezz. Tylkoo jest tak ciemno żee wiesz-uśmiechnęłam się prosząco
-Coś ty. Dla ciebie zawsze mam czas-oboje zamilkliśmy na jego ostatnie słowa. Dlaczego? Ja w sumie nie wiem.. Ale przypomniało mi to o tym kidy byliśmy razem. Ciągle i wszędzie razem. Cztery miesiące temu zerwaliśmy ale nadal jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu chyba nie da się jednak pogodzić przyjaźni i miłości
-Zrobie kolacje-oznajmił i wyrwał mnie z transu.Oczywiście w jego towarzystwie od razu odechciało mi się spać..Normalne.
-Pomogę ci-wstałam i udałam się za nim do kuchni.
-Chcesz..-nagle gwałtownie się odwrócił tak że wpadłam w jego ramiona.Poczułam jak jego ręce asekturują mnie abym się nie przewróciła a jego oczy wiercą dzióry w moich. Brakowało mi jego czułego dotyku..Inteligentnie! Najpierw mówie że wszystko skończone a teraz  pierdole że mi dobrze...Aaaaaa! Nie. Koniec. Raz nam sie nie udało?! Okey! Ale czy to musi się powtórzyć?Nie!Ja go potrzebuje! Ciągle, zawsze, o każdej porze dnia i nocy!Czy nie jest tak że ludzie dają sobie drugą szansę? I czy nie jest tak że zazwyczaj ją wykorzystują? Dlaczego my mielibyśmy nie spróbować?
Prowadząc wewnętrzny monolog prawie zapomniałam że od dłuższej chwili stoje przylepiona do Nialla który wpatrzony jest we mnie jak w obrazek.
-Niall?-odezwałam się niepewnie. Zamrugał oczami jakby właśnie wybudził się z transu. Jego dłoń powoli przesuwała się w górę mojego ciała nie odrywając się ani na chwilę od niego. Zatrzymał ją na moim poliku i uniósł głowę tak abym patrzyła tylko na niego.
-Dlaczego nie mogę bez ciebie żyć?-powiedział a ja nie wiedziałam czy było to pytanie czy jednak bardziej stwierdzenie.Nie mówiłam nic..Czekałam sama nie wiem na co.
-Nie możemy spróbować jeszcze raz?-w jego oczach widziałam wielką nadzieje.
-Przez ostatnie dwie minuty rozważałam za i przeciw...Nie znalazłam żadnych przeciw -wzruszyłam ramionami. Niall uśmiechnął się ukazując rząd bielutkich zębów, a po chwili poczułam jego delikatne usta napierające na moje. Z zachłannością odwzajemniłam pocałunek. Cztery miesiące...codziennie o nim marzyłam. Na moją twarz automatycznie wdał się uśmiech kiedy chłopak wplutł ręce w moje włosy. Nagle przez moją głowę przemknęło jedno wielkie ''KOCHAM GO''. Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka i wybiegłam przed dom. Słyszałam że jest zaraz za mną. Stanęłam w ogrodzie i krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam:
-Kocham Nialla Horana!-odwróciłam się i znów wpiłam się w jego usta. Czułam jak próbuje się śmiać ale ja nie zamierzałam go teraz wypuścić z objęć. Jest mój. Już na zawsze.

''Miłość jest wtedy...kiedy kogoś lubimy...za bardzo.''




Na wstępie przepraszam za wszystkie błędy, ale pisałam go na telefonie więc...rozumiecie nie?
Kolejna sprawa....Powoli wracam! Widzicie?! WIDZICIE? WIDZICIE??! hueheu 
Mam nadzieje że się podoba .....miało być bardziej romantycznie alee coś mi chyba nie wyszło, ten wstęp za długi ale ogólnie akcja w domu Nialla mi sie podoba:P (ohh ta skromność)
Macie jakis pomysł na następnego imaga?Chętnie skorzystam z waszej wyobraźni ^^ Mam kilka swoich pomysłów ale nie są one do końca przemyślane więc na razie je zostawiłam. 
W ogóle to jak wam minęła majóweczka? Opowiadać! U mnie troche chujowo za przeproszeniem &_& Nóżka w gipsie wszystko zepsuła no ale cóż...NADROBIE !
Tak więc KOMENTUJCIE i piszcie jak tam majóweczka :D
Koofaaam <3 

sobota, 3 maja 2014

Harry

~~~~~~~~~~~~~~~~
Wbiegłam do szkolnej łazienki i nachyliłam się nad umywalką. Wzięłam głęboki wdech i uderzyłam pięścią w lustro. Skrzywiłam się kiedy zobaczyłam krew spływającą po palcach. Wzięłam jeden z kawałków szkła do ręki i szybko przejechałam nim po skórze. Ulga którą wtedy czuję jest nie do opisania. Jakby ktoś odebrał ode mnie wszystkie problemy.Nagle do pomieszczenia wpadł Harry. Stanął w drzwiach zszokowany ale zaraz podbiegł do mnie i złapał mnie za nadgarstki.
-Dlaczego to zrobiłaś?-popatrzył na mnie z wyrzutem
-Jestem nikim, wielkim gównem, nienawidzą mnie-zaczęłam szlochać
-Kto?-wytrącił mi z ręki szkło które ciągle w niej trzymałam
-Czasami chciałabym być jak one, być dziwką jak one, może wtedy dałyby mi spokój
-Przestań! Nie myśl tak
-Nie mam dla kogo żyć-spuściłam głowę
-Żyj dla mnie proszę żyj dla mnie Meg-spojrzałam na niego pytająco
-Kocham cię, nie zostawiaj mnie proszę-powiedział ze łzami w oczach.Co? Nie!
-Nie Harry! Nie możesz! Nie możesz mnie kochać! Jestem nikim!Nie możesz mnie kochać-ostatnie słowa wyszeptałam
-Pocałuj mnie
-Nie możesz...-nie dał mi dokończyć
-Pocałuj mnie a pozwolę ci dokończyć to co zaczęłaś-powiedział już płacząc. Po chwili zastanowienia zbliżyłam się do niego i delikatnie złączyłam nasze usta. Oparłam moje czoło o jego i już chciałam sięgnąć po następny kawałek szkła..
-Czekaj....Powiedz, nic nie poczułaś?Na prawdę nic do mnie nie czujesz?-wyszeptał przy mojej twarzy. Kocham go i ja to wiem. Nie chciałam tego do siebie dopuścić ale taka jest prawda. Zakochałam się w nim. Przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Nie zostawiaj mnie Harry....nigdy, obiecaj mi to
-Obiecuję. Jesteś dla mnie całym światem nie mógłbym cie zostawić


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

wtorek, 22 kwietnia 2014

HEJKA !!!

O boże.....Cześć wam:) Tak to ja, pojawiła sie właścicielka na blogu ^^ hah A serio to :
1. Przepraszam przepraszam przepraszam że w ogóle mnie tu nie ma :/
2. Wyjaśnienie:   Jestem w trzeciej klasie gimnazjum i jutro pisze egzamin ..... :) Więc po prostu nie miałam kiedy pisac nowych imagów....tzn coś tam pozaczynałam ale nic nie jest skończone. Musicie mnie zrozumieć :*
3. Obiecuje że w wakacje będe systematycznie dodawała tu imaginy !!!!

5
DZIĘKUJĘ MARCHEWCE xD ZA TO ŻE PROWADZI TEGO BLOGA...I PROWADZI GO BARDZO DOBRZE....W SUMIE TO TY OD DŁUŻSZEGO CZASU TUTAJ UŻĘDUJESZ WIĘC NA PRAWDĘ :
MAM NADZIEJE ŻE NIE MASZ MI TEGO ZA ZŁE ŻE ZOSTAWIŁAM CIE TU SAMĄ :*
 + Jesteś teraz również admministratorką tego bloga więc gdybyś chciała zmienić wygląd czy coś to masz do tego pełne prawo


A teraz tak na przeprosiny :
 -Jest Perrie?-zapytałem gdy tylko zobaczyłem jej matke w drzwiach.
-Może dzień dobry?-poprawiła mnie tak samo jak ja ''ciesząc się'' z naszego spotkania. Nienawidzimy się. Ona widzi we mnie morderce który chce zabrać jej córeczke. Tylko że jest mały problem....Pezz jest taka jak ja, i  Debbie tego nie zmieni...
-Jest u siebie?-zapytałem retorycznie i ominąłem ją trącając z bara. Coś bąknęła pod nosem ale to również zignorowałem. Już na schodach słychać było głośną muzykę dobiegającą z pokoju mojej dziewczyny.
Leżała na łóżku w krótkich spodenkach odsłaniających jej tatuaże na nogach i za dużym cienkim swetrze przez który prześwitywały jej ozdoby na obojczyku. Gdy mnie zobaczyła uniosła lekko głowę i poklepała miejsce obok. Nie odzywając się położyłem się obok niej i popatrzyłem na nią.
-Ćpałaś-stwierdziłem. Dziewczyna machała nad sobą rękami co chwila biorąc w dłoń kosmyk włosów.  Spojrzała na mnie kątem oka i przeturlała się na bok. Schylając się po coś pod łóżko dała mi doskonały widok na jej seksowny tyłek. Oblizałem wargi gdy przez głowę przeszły mi niegrzeczne myśli. Pezz wróciła do poprzedniej pozycji podając mi strzykawkę. Wiedziałem że po jej wykorzystaniu nie będę już myślał więc wstałem i zamknąłem drzwi na klucz. Zsunąłem się po ścianie i podwinąłem rękaw koszuli. Zdjąłem z igły ochronę i szybkim ruchem wstrzyknąłem płyn w żyły. Oparłem rękę na kolanach a głowę odchyliłem do tyłu. Czułem jak narkotyk powoli obezwładnia moje całe ciało.
-Rozepnij tą koszule-z transu wyrwał mnie głos Perrie. Otworzyłem oczy i zlustrowałem ją od dołu do góry. Teraz siedziała na brzegu łóżka z pochyloną głową i niewinnym spojrzeniem. Gdyby nie czarny tusz pokrywający jej ciało mógłbym powiedzieć że to laleczka barbie.Wstałem i zrobiłem to o co prosiła.
-Chodź tu-gestem ręki pokazała miesce na podłodze przed nią. Usiadłem po turecku i czekałem na jej dalsze działania.  Nachyliła się nade mną i ześlizgnęła się na moje nogi. Owinęła je wokół mojej talii uniosła lekko tyłek i złożyła delikatny pocałunek na moich ustach.Moje ręce powędrowały do jej pośladków i mocno je ścisnęły, przyciągnąłem ją jak najbliżej swojego ciała.
-Pezz?-odezwałem się przez pocałunek aona tylko mruknęła pytająco powodując przyjemne drgania.
-Ściągnij to-warknąłem. Dziewczyna uśmiechnęła się i złapała za brzegi swetra . Zwinnym ruchem przeciągnęła materiał przez głowę i prezentowała się przede mną w czarnym koronkowym staniku.
-Uwielbiam je-powiedziałem śledząc palcem jej tatuaże na szyi i obojczykach. Wplotła dłonie w moje loki i zaczęła się nimi bawić. Uniosła się na moich barkach powoli pochyliła mnie tak że teraz siedziała na mnie okrakiem i jeździła dłońmi po torsie. Nie wyrzymałem. Złapałem mocno jej nadgarstki i sprawnym ruchem przeżuciłem ją tak że teraz to ja byłem nad nią. Nachyliłem się i namiętnie ją pocałowałem, zchodzilem coraz niżej rozkoszując się widokiem jej tatuaży. Uniosłem jej rękę i przejechałem językiem od nadgarstka aż do szyi. Cicho jęknęła kiedy moja druga dłoń wsunęła się w pod materiał jej spodenek. Wygięła się lekko pode mną ocierając się przy tym o dolne częśći mojego ciała. Zcisnąłem mocniej jej nadgarstek. Nagle usłyszałem głośny śmiech dziewczyny.
-Jesteś taki słaby Styles!-mówiła przez łzy śmiechu.    -Musnęłam cie a ty już wymiękasz? Nie jesteś mnie wart kotku-powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Wysunęła się spode mnie i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Pozbierałem się  w mgnieniu oka znalazłem się obok niej.
     
TAM TAM TAM....Tak to jeden z niedokończonych imaginów....można się domyśleć co miało być dalej ^^ ^^ ^^ Tak więc ŻYCZCIE MI POWODZENIA JUTRO , A W SUMIE TO NAJBARDZIEJ W CZWARTEK I PIĄTEK :D  
Obiecuje że tu wrócę!! Kocham :*


wtorek, 25 lutego 2014

Harry cz2

6 lat później

Harry pov
-Dwaj! Uderz mocniej! Jesteś ciotą czy mężczyzną?! Uderz!-krzyczałem na Toma gdy ten niezdarnie zadawał ciosy w  moją  stronę. No nie był mistrzem boksu, to pewne ale chciał zaimponować swojej dziewczynie. Dlaczego? Bo powiedziała mu że lubi niegrzecznych. Śmieszne. Na ale praca to praca, uczniów sie nie wybiera. 
-Dobra. Na dziś koniec. Biegnij do swojej lasi pochwalić się osiągnięciami-lekko z niego zadrwiłem.  Rzucił mi głupkowate spojrzenie i z niknął w drzwiach szatni. 
-Harry!-usłyszałem za sobą znany mi głos. Odwróciłem się w stronę wysokiej blondynki. Pytająco uniosłem brwi.
-Mayer odwołał trening więc w sumie już skończyłeś na dzisiaj-uśmiechnęła się przyjaźnie. Oh! W środku skakałem z radości. Dzisiaj nie mam na nic ochoty. Najchętniej padłbym na łóżko i wstał dopiero jutro. Gorszy dzień.
-Dobra. Dzięki Cat-posłałem jej szeroki uśmiech przez który zapewne w środku mdlała i wstawała ponownie by dalej na mnie patrzyć. Wiem.. Jestem okropny. Hah. W tej sprawie akurat się nie zmieniłem. Wiem że podobam sie kobietom. Nie wykorzystuje tego ale to wiem.  
Poszedłem do szatni i ubrałem się normalne ciuchy. Chwyciłem torbę i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.

Meg pov
-Więc pomoże mi Pani ?-spytała cichym głosem dziewczyna siedząca na przeciwko mnie. Popatrzyłam pokrzepiająco na brunetkę i położyłam rękę na jej dłoni.
-Oczywiście. Takie moje zadanie-uśmiechnęłam się szeroko a za chwilę to samo pojawiło się na twarzy Kate. Szkoda mi jej. Na prawdę. Jej ojciec ją bije... w sumie to mało powiedziane. On ją katuje. Matke wyrzucił z domu rok temu i nie pozwala się kontaktować z córką. W jej oczach cały czas widać strach, nawet gdy jego nie ma w pobliżu. Nienawidzę przywiązywać się do klientów ale taka moja natura że biorę do siebie każdy problem z jakim do mnie przychodzą. Miesiącami ciągnące się sprawy nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jednak widok szczęśliwych ludzi wychodzących z sali rozpraw jest bezcenny. Tak więc i teraz mam nadzieje na dobre zakończenie. Założymy  sprawę o zakaz zbliżania i przekazanie wyłącznych praw do opieki nad Kate jej matce. Myślę również nad założeniem mu sprawy o znęcanie się nad córką ale Kate jeszcze się nad tym zastanawia. 
-Jest Pani najlepszą osobą jaką spotkałam-wstała, podeszła do mnie i przytuliła mocno. Odwzajemniłam uścisk i poklepałam ją po plecach.
-Dobrze. Hah. Nie będę już zajmowała czasu. Jeszcze raz dziękuję-podałyśmy sobie ręce.
-Nie ma za co. Skontaktuję się z tobą gdy ustalę coś nowego-kiwnęłam głową i zebrałam wszystkie papiery ze stolika.
-Dobrze. Będę czekała. Do widzenia!-pożegnała się i wyszła z kawiarni. Ja również wzięłam swój sweter i skierowałam się w stronę swojego biura które było niedaleko. 

Harry pov
Przechodząc obok salonu tatuażu oczywiście musiałem zatrzymać się na chwilę by popatrzeć jakie nowe wzory wystawili na wystawie. Hmm. Może nowa ozdóbka? Rozejrzałem się odruchowo i mój wzrok zatrzymał się na dziewczynie. Lekko kręcone, brązowe włosy opadały na jej ramiona a obcisła bluzka i rurki podkreślały jej idealną figurę. To ona. Ale czy to możliwe? Podobno wyjechała do Stanów. Patrzyłem w jej stronę z rozchylonymi ustami gdy nagle jej wzrok zetknął się z moim. Stanęła jakby zobaczyła ducha. Kubek który trzymała prawie wypadł jej z rąk. Staliśmy tak z kilka minut patrząc na siebie.Ocknąłem się i ruszyłem w jej stronę. Na jej ustach zagościł szeroki uśmiech i również szła ku mnie.
-Harry!-prawie krzyknęła gdy byliśmy już blisko siebie. Przytuliła mnie mocno,zaskoczony dopiero po chwili to odwzajemniłem. Byłem lekko zszokowany jej gestem. W sumie sam nie wiem dlaczego.
-Meg-wypowiedziałem jej imie bez większego sensu. Jej brązowe oczy lśniły jak zawsze. 
-Co u ciebie? Tyle lat...Pracujesz? Uczysz sie? O Boże chodźmy na kawe co?-zasypała mnie pytaniami tak szybko że zachichotałem pod nosem. Zawsze lubiła mówić. Dużo. Bardzo dużo. 
-Jasne. Tu jest kawiarnia-wskazałem na kolorowy szyld przed nami ukazujący różnegorodzaju smakołyki. 
-Przed chwilą stamtąd wyszłam, wezmą mnie za idiotkę . Chodźmy do Starbucks-zaśmiała się a ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Cy to normalne że po tylu latch ja nadal czuje do niej to samo?
-To niesamowite że sie spotykamy. Pewnie tyle sie u ciebie wydarzyło. Musisz mi wszystko opowiedzieć-mówiła gdy przechodziliśmy na drugą stronę ulicy. Po chwili znaleźliśmy się w  planowanej kawiarni. Zajęliśmy wolny stolik i zamówiliśmy Mocha Frappuccino. 
-Co ty tu w ogóle robisz? Słyszałem że wyjechałaś-spytałem zaciągając się napojem.
-Wyjechałam ale wróćiłam niedawno. Teraz pracuje w jedej z kancelarii adwokackiej tu w Londynie-odpowiedziała. A jednak jej się udało.
-Gratuluje. Zawsze o tym marzyłaś. Jakieś ciekawe sprawy?-dopytywałem. Chciałem wiedzieć jak najwięcej o jej życiu. 
-Dzięki. Jest świetnie, mam super szefa a sprawy, każda na swój sposób jest ciekawa. Czasami w samym środku wychodzą na jaw takie rzeczy że wszystko obraca przeciwko niby temu niewinnemu. Mówie ci to jest takie fascynujące. Zawsze coś sie dzieje...-patrzyłem na nią lekko się uśmiechając gdy opowiadała o swojej pracy. Widać było że kocha to co robi. Mówiła o tym w tak emocjonalny sposób że chwilami myślałem że eksploduje. Nie zmieniła się. Nadal była piękna. Cudowny uśmiech, oczy.... Wszystko co tak bardzo kocham. Jest tak blisko. Jedak mogę powiedzieć że trochę spoważniała. Kiedy zobaczyłem ją na ulicy wyglądała tak... elegancko. Pamiętam ja jako roztrzepaną nastolatkę która nienawidziła elegancji. Kochała powycierane spodnie i rozciągnięte koszulki. Teraz to w sumie kobieta. Pani adwokat. Hah. Cudowna. 
-A ty Harry? Co u ciebie? Opowiadaj-zachęciła mnie. Oparłem głowę o ręce i zacząłem..
-Więc, jestem trenerem-wzruszyłem ramionami. Jej piskliwy głosik na chwilę przerwał moją dalszą wypowiedź
-O! Czego?-jej entuzjazm wywoływał u mnie śmiech. Oczywiste że ciągle jest tą świrniętą dziewczyną co kiedyś.
-Boksu, samoobrona i te sprawy
-Woow. To...super! Pamiętam że zawsze lubiłeś..emm -zaśmiałem się kiedy w myśli dokończyłem jej zdanie.Dokładnie.
-Się bić? haha taa myśle to mnie pchnęło do tej roboty-pokręcił głową.
-Masz kogoś?-zapytała. Moje źrenice poszerzyły się i patrzyłem na nią przez chwilę w milczeniu. 
-Nie...Nie mam nikogo-nie spuszczałem wzroku z jej twarzy chcąc znaleźć w niej jakąś reakcje. Nie wywołało to u niej niczego szczególnego
-Dawno się rozstaliście?-zmarszczyłem bwi nie wiedząc o co jej chodzi.
-Kto?-spytałem
-Noo ty i twoja była dziewczyna hah-zaśmiała się jakby jej pytanie było oczywiste. Postanowiłem spróbować. Filmowo... Szlag
-Sześć lat temu-jej oczy zaczęły błądzić po mojej twarzy a usta uformowały się w linię prostą. Lekko rozchyliła wargi jakby chciała coś powiedzieć ale nie wydusiła z siebie ani słowa.
-Harry ty.....nikogo nie miałeś?-po chwili wzięła głęboki oddech i spytała. 
-Nie, nikogo odkąd odeszłaś-powiedziałem i poczułem silne ukłucie w sercu. Wspomnienia z tamtego dnia były zbyt bolesne. Zdziwienie malowało się na jej twarzy.
-Dlaczego?
-Nie potrafiłem. Po prostu nikt nie był odpowiedni dla mnie. Każdą porównywałem do ciebie i każdej czegoś brakowało. Aż w końcu dałem sobie spokój-przyglądałem się jej reakcji. Lekko się uśmiechnęła a mi przez głowę przeszło pytanie. 
-Jestem rozwódką-powiedziała. Moje oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły. Nie mogłem uwierzyć w jej słowa. Ona miała męża? Dlaczego rozwód? Kiedy? Jak długo? Tysiące pytań krążyło w mojej głowie.
-Wyszłaś za mąż? Dlaczego sie rozwiodłaś? Długo byliście...razem?-powoli wypowiadałem kolejne nurtujące mnie pytania. Jej brwi się zmarszczyły jakby to nie było dobre wspomnienie.
-Tak.On był starszy, dużo starszy. W sumie sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie kochałam go. Spotkaliśmy się kiedyś na jakimś bankiecie i zaprosił mnie na kolacje. Teraz to wydaje sie śmieszne. Kupował mi prezenty, drogie ciuchy i w końcu mi się oświadczył. Byłam głupia i chciałam zacząć coś nowego więc się zgodziłam. Potem.... było dużo gorzej-spuściła głowę i zaczęła bawić się palcami. Mój mózg w zawrotnym tępie przetwarzał nowo zdobyte informacje. 
-Bił cie?-wzdrygnąłem się na samą myśl o tym że ktoś mógłby zrobić jej krzywdę.
-Nie. Zaczął pić, a ja stałam się jeg służącą. Nie miałam własnego życia przez dwa lata aż w końcu się zbuntowałam i odeszłam-przechyliła głowę i lekko uniosła kąciki ust. 
-Chuj-skwitowałem gotując się w środku. Gdybym kiedykolwiek spotkał tego gnojka rozwaliłbym mu łeb bez wahania.Ale teraz chce wiedzieć jeszcze coś. Musze zadać to pyatnie.
-Meg? Czy ty....ty jeszcze coś do mnie czujesz?-popatrzyłem na nią wyczekująco. Nadzieja.Uśmiechnęła się szerzej i położyła swoją małą, delikatną dłoń na mojej.
-Kocham cie Harry, to sie nigdy nie zmieniło-wplotła swoje palce między moje a kciuciem muskała moją skóre. Wstrzymałem oddech na jej słowa. Kocha mnie...Kocha mnie tak jak ja ją. Jestem...nie potrafiłem wyrazić swoich emocji w tym czasie.
-Czy my moglibyśmy?-jej dłoń mocniej się zacisnęła
-Tak. Myśle że teraz mogłoby się udać-dokończyla delikatnym, ściszonym głosem. Nie wytrzymałem. Zerwałem się z krzesła i ująłem jej twarz w dłonie. Mocno wpiłem się w jej usta i jedną ręke przeniosłem na jej talie aby podciągnąć ją do góry. Przylgnęła swoim ciałem do mnie jakby bała się że zaraz odejde. 
-Tak bardzo cie kocham -powiedziałem i wtuliłam się w zagłębienie między jej szyją a ramieniem. 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Harry cz1

-Nie Harry! Ty w ogóle nie interesujesz sie tym co ja mam do powiedzenia! Nie zawsze musi być tak jak ty tego chcesz! Zrozum to. Ja też mam swoje potrzeby. Świat nie kręci sie tylko wokół ciebie i mnie. Nie wiem jak ty ale ja mam przyjaciół z którymi chce sie spotykać!-krzyczałam stojąc przed nim z zaciśniętymi pięściami co chwila wymachując rękami
-Przyjaciele którzy na twój widok ślinią sie jak buldogi! -warknął i zrobił krok do przodu
-Oh więc o to ci chodzi!? Jesteś zazdrosny? Serio? -powiedziałam z kpiącym uśmiechem. Oh chyba uraziłam dumę jaśnie pana. Nie dałam mu sie odgryźć.
-Na prawdę myślałam ze już ci przeszło. Rozumiem na początku, okey! Ale jesteśmy razem ponad rok! To chyba dość duzo czasu zeby zdać sobie z pewnych rzeczy sprawę.!-ciągle mówilam uniesionym glosem. Nie rozumiem dlaczego jest tak bardzo zazdrosny. Czy dałam mu kiedykolwiek do tego powód? Nie! Nigdy. To raczej ja powinnam sie o to martwic.
-Może za długo-powiedział cicho nie patrząc na mnie, tak jakby wcale nie chiał tego powiedzieć nagłos. Jakby to była myśl która właśnie przemknęła przez jego umysł,Moje oczy momentalnie sie rozszerzyly. Otworzyłam buzie zeby cos powiedziec ale nie bylam stanie niczego z siebie wydusić. Patrzyłam na niego a w moich oczach zaczeły gromadzić sie łzy. Ocknęłam sie i spościlam głowę. Mocno zacisnęłam oczy by nie pozwoloć cieczy sie wydostać. W duchu marzyłam żebym jednak źle usłyszała. Jednak jego reakcja potwierdzila wczesniejsze słowa.
-Meg-wyciągnął ręke w moją stronę a ja cofnęłam sie odruchowo. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na prawde te słowa wypłynęly z jego ust?
-Ja...Nie chciałem tego powiedzieć-jego rece wolno opadły wzdłuż ciala
-Ograniczam cie...Wiem...Może, może lepiej...-zaczęlam ale przerwał mi gwałtownie łapiąc moje dlonie.
-Nie Meg! Nie mów tego. Zapomnij o tym, prosze. Idź na to spotkanie. Zapomnij-założył kosmyk moich włosów za ucho
-Harry nie. Masz racje. Ty...nie jesteś gotowy na poważne związki. -walczyłam z łzami które mimowolnie spływały po mojej twarzy.
-Musisz sie wyszaleć. A ja chce już czegoś konkretnego. Nie będe cie hamowała. Chce zebys był szczęśliwy bo cie kocham ale ze mną...
-Ty do cholery jesteś całym moim szczęściem Meg!-wyrzucil ręce do góry.Nie. Już zdecydowałam.
-To dla twojego...
-Megan! Prosze cie . Nie pozwole ci odejść.-pokiwał głową jakby próbował to sobie w niej zakodować.
-Nie utrudniaj. Po prostu rozejdźmy sie, zostając w dobrych stosunkach. Za kilka lat, moze sie spotkamy. Opowiesz mi o swoim kolorowym życiu i o tym ze w końcu się ustatkowałeś. Będziesz miał żone , moŻe dziecko. Ja będe szanowaną prawniczką. Pogadamy jak najlepsi przyjaciele. To teraz nie ma sensu. Jesteśmy za młodzi. Harry, przecież to i tak by sie rozpadło. Wyobrażasz sobie nas jako rodzine ? Jako rodziców? Staruszków z wnukami?-mówiłam to lekko sie usmiechajac
-Tak. Tak Megan. Tak będzie-rozpaczliwie probował mnie przekonać
-Nie Harry. Popatrz na mnie-chwyciłam jego podbródek i unioslam tak zeby byl na równi ze mną.
-Ja cie kocham, nie zapomnij o tym-złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Ostatni pocałunek. Odeszłam od niego i ruszyłam w kierunku sypialni. Wiedziałam że nie wie co robić. Moje slowa go dobiły. Ale tak będzie lepiej dla nas obojga. Już od dłuższego czasu sie nie dogadujemy. Po prostu jest za wcześnie. Może gdybyśmy sie poznali później...Nie wiem. Wyciągnęlam ze schowka dużą walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Obraz przede mną był tak rozmazany ze prawie nic nie widziałam. Nie chciałam żeby widział moje łzy. Nie chciałam zeby cierpiał jeszcze bardziej. Stał za mną i co chwila wyciągał ręke żeby mnie dotknąć ale w ostatniej chwili ją cofał jakby bał sie że zniknę szybciej. Nagle usłyszałam jak zanosi się
płaczem. Mkkoje serce właśnie rozpadło sie na tysiące małych kawałeczków.Wzięlam głęboki wdech i schowałam twarz w dłonie. Pozwoliłam całej cieczy wypłynąć z moich oczu ale nie wydałam żadnego dźwięku. Znów mocno zacisnęlam powieki i wróciłam do pakowania. Po kilkunastu minutach krzątania sie po pokoju zasunęlam walizkę i rozejrzałam sie dookoła. Harry stał w tej sej pozycji co wcześniej. Podeszłam do niego i położyłam mu ręke na ramieniu.
-Do zobaczenia Harry-powiedziałam i chwyciłam uchwyt walizki. Pociągnęłam ją za sobą w stronę wyjścia. Ostatni raz popatrzyłam na mieszkanie i wyszłam. Wrzuciłam bagaże na tylne siedzenie auta i chwyciłam klamkę.
-Czekaj!-usłyszałam krzyk Harrego który właśnie wybiegł przed dom. Ruszył w moją stronę. Szybko odpaliłam samochód i wyjechałam na ulicę. W lusterku widziałam jak upada na kolana i uderza pięściami o betonowy podjazd. Ścisnęłam mocniej kierownicę i wyjechałam z naszej ulicy. Gdy dotarłam do zjazdu przy jakimś lesie zatrzymałam sie i przez chwilę siedziałam bezczynnie. Łzy ponownie zaczęly splywac mi po polikach. Już ich nie powstrzymywałam. Wybuchnęlam płaczem. Z całej siły uderzyłam w kierownicę przez co po okolicy rozległ się dźwięk klaksonu. Złapam swoje włosy i zaczęłam je ciągnąć by ulrzyć wewnętrznemu cierpieniu. Co chwilę z moich ust wydobywały się jęki rozpaczy. Zaczęłam krzyczeć i udeżać wszystko co było w zasięgu moich rąk i nóg. Po chwili bezradnie opadłam na fotel i cicho łkałam. 'To nie mogło sie udać' szeptałam z zamkniętymi oczami. Ciągle widziałam obraz Harrego klękającego na ziemi... całego we łzach....




___________________________________
No witam Was!! Dawno mnie tu nie było...w sensie że nic nie dodawałam;) No i tak oto dziś mnie naszło żeby napisać coś saaaaad. Na początku miało być jednoczęściowe ale im dłużej to pisałam tym więcej pomysłów na drugą część mi przychodziło do głowy. Więc będzie dwójeczka. Może niektorzy domyślą sie co w niej będzie^^
No i teraz pomarudze -_- A więc :CO DO CHOLERY ?!?! 3 KOMENTARZE? SERIO? SEEERIOOO? DZIĘKI, W MOIM I NOWEJ WSPÓŁAUTORKI IMIENIU. Nie wiem chyba ta zasada 10 komentarzy=nowy imag jakoś pomagała jednak bo pod jednym było 15 KOMENTATRZY. A kiedy ją zlikwidowałam 3' 5 max.....Więc pytam. Gdzie reszta? Ja wiem że niektórzy czytają na telefonach ale no chyba nie całe 12 osób. Wtedy serio, aż mi sie miło na serduszku zrobiło ze jednak był ktoś przez ten cały czas kto czytał to ale nie komentował....Ale kurde no weźcie sie zlitujcie....Wiecie jak ja kocham czytać komentarze? No i nie dajecie mi yej przyjemności ''super'' ''świetne''  ''woow faajne''  OK...NIBY SĄ...ALE MAM WRAŻENIE ZE TO TYLKO TAK ŻEBYM SIE ODPIERDOLIŁA.-_-
Więc to chciałam powiedzieć. Wow nigdy nie napisałam tak długiej notki...
A teraz jeszcze coś do mojej nowej współautorki:
.  .
U