-Przyjaciele którzy na twój widok ślinią sie jak buldogi! -warknął i zrobił krok do przodu
-Oh więc o to ci chodzi!? Jesteś zazdrosny? Serio? -powiedziałam z kpiącym uśmiechem. Oh chyba uraziłam dumę jaśnie pana. Nie dałam mu sie odgryźć.
-Na prawdę myślałam ze już ci przeszło. Rozumiem na początku, okey! Ale jesteśmy razem ponad rok! To chyba dość duzo czasu zeby zdać sobie z pewnych rzeczy sprawę.!-ciągle mówilam uniesionym glosem. Nie rozumiem dlaczego jest tak bardzo zazdrosny. Czy dałam mu kiedykolwiek do tego powód? Nie! Nigdy. To raczej ja powinnam sie o to martwic.
-Może za długo-powiedział cicho nie patrząc na mnie, tak jakby wcale nie chiał tego powiedzieć nagłos. Jakby to była myśl która właśnie przemknęła przez jego umysł,Moje oczy momentalnie sie rozszerzyly. Otworzyłam buzie zeby cos powiedziec ale nie bylam stanie niczego z siebie wydusić. Patrzyłam na niego a w moich oczach zaczeły gromadzić sie łzy. Ocknęłam sie i spościlam głowę. Mocno zacisnęłam oczy by nie pozwoloć cieczy sie wydostać. W duchu marzyłam żebym jednak źle usłyszała. Jednak jego reakcja potwierdzila wczesniejsze słowa.
-Meg-wyciągnął ręke w moją stronę a ja cofnęłam sie odruchowo. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na prawde te słowa wypłynęly z jego ust?
-Ja...Nie chciałem tego powiedzieć-jego rece wolno opadły wzdłuż ciala
-Ograniczam cie...Wiem...Może, może lepiej...-zaczęlam ale przerwał mi gwałtownie łapiąc moje dlonie.
-Nie Meg! Nie mów tego. Zapomnij o tym, prosze. Idź na to spotkanie. Zapomnij-założył kosmyk moich włosów za ucho
-Harry nie. Masz racje. Ty...nie jesteś gotowy na poważne związki. -walczyłam z łzami które mimowolnie spływały po mojej twarzy.
-Musisz sie wyszaleć. A ja chce już czegoś konkretnego. Nie będe cie hamowała. Chce zebys był szczęśliwy bo cie kocham ale ze mną...
-Ty do cholery jesteś całym moim szczęściem Meg!-wyrzucil ręce do góry.Nie. Już zdecydowałam.
-To dla twojego...
-Megan! Prosze cie . Nie pozwole ci odejść.-pokiwał głową jakby próbował to sobie w niej zakodować.
-Nie utrudniaj. Po prostu rozejdźmy sie, zostając w dobrych stosunkach. Za kilka lat, moze sie spotkamy. Opowiesz mi o swoim kolorowym życiu i o tym ze w końcu się ustatkowałeś. Będziesz miał żone , moŻe dziecko. Ja będe szanowaną prawniczką. Pogadamy jak najlepsi przyjaciele. To teraz nie ma sensu. Jesteśmy za młodzi. Harry, przecież to i tak by sie rozpadło. Wyobrażasz sobie nas jako rodzine ? Jako rodziców? Staruszków z wnukami?-mówiłam to lekko sie usmiechajac
-Tak. Tak Megan. Tak będzie-rozpaczliwie probował mnie przekonać
-Nie Harry. Popatrz na mnie-chwyciłam jego podbródek i unioslam tak zeby byl na równi ze mną.
-Ja cie kocham, nie zapomnij o tym-złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Ostatni pocałunek. Odeszłam od niego i ruszyłam w kierunku sypialni. Wiedziałam że nie wie co robić. Moje slowa go dobiły. Ale tak będzie lepiej dla nas obojga. Już od dłuższego czasu sie nie dogadujemy. Po prostu jest za wcześnie. Może gdybyśmy sie poznali później...Nie wiem. Wyciągnęlam ze schowka dużą walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Obraz przede mną był tak rozmazany ze prawie nic nie widziałam. Nie chciałam żeby widział moje łzy. Nie chciałam zeby cierpiał jeszcze bardziej. Stał za mną i co chwila wyciągał ręke żeby mnie dotknąć ale w ostatniej chwili ją cofał jakby bał sie że zniknę szybciej. Nagle usłyszałam jak zanosi się
płaczem. Mkkoje serce właśnie rozpadło sie na tysiące małych kawałeczków.Wzięlam głęboki wdech i schowałam twarz w dłonie. Pozwoliłam całej cieczy wypłynąć z moich oczu ale nie wydałam żadnego dźwięku. Znów mocno zacisnęlam powieki i wróciłam do pakowania. Po kilkunastu minutach krzątania sie po pokoju zasunęlam walizkę i rozejrzałam sie dookoła. Harry stał w tej sej pozycji co wcześniej. Podeszłam do niego i położyłam mu ręke na ramieniu.
-Do zobaczenia Harry-powiedziałam i chwyciłam uchwyt walizki. Pociągnęłam ją za sobą w stronę wyjścia. Ostatni raz popatrzyłam na mieszkanie i wyszłam. Wrzuciłam bagaże na tylne siedzenie auta i chwyciłam klamkę.
-Czekaj!-usłyszałam krzyk Harrego który właśnie wybiegł przed dom. Ruszył w moją stronę. Szybko odpaliłam samochód i wyjechałam na ulicę. W lusterku widziałam jak upada na kolana i uderza pięściami o betonowy podjazd. Ścisnęłam mocniej kierownicę i wyjechałam z naszej ulicy. Gdy dotarłam do zjazdu przy jakimś lesie zatrzymałam sie i przez chwilę siedziałam bezczynnie. Łzy ponownie zaczęly splywac mi po polikach. Już ich nie powstrzymywałam. Wybuchnęlam płaczem. Z całej siły uderzyłam w kierownicę przez co po okolicy rozległ się dźwięk klaksonu. Złapam swoje włosy i zaczęłam je ciągnąć by ulrzyć wewnętrznemu cierpieniu. Co chwilę z moich ust wydobywały się jęki rozpaczy. Zaczęłam krzyczeć i udeżać wszystko co było w zasięgu moich rąk i nóg. Po chwili bezradnie opadłam na fotel i cicho łkałam. 'To nie mogło sie udać' szeptałam z zamkniętymi oczami. Ciągle widziałam obraz Harrego klękającego na ziemi... całego we łzach....
___________________________________
No witam Was!! Dawno mnie tu nie było...w sensie że nic nie dodawałam;) No i tak oto dziś mnie naszło żeby napisać coś saaaaad. Na początku miało być jednoczęściowe ale im dłużej to pisałam tym więcej pomysłów na drugą część mi przychodziło do głowy. Więc będzie dwójeczka. Może niektorzy domyślą sie co w niej będzie^^
No i teraz pomarudze -_- A więc :CO DO CHOLERY ?!?! 3 KOMENTARZE? SERIO? SEEERIOOO? DZIĘKI, W MOIM I NOWEJ WSPÓŁAUTORKI IMIENIU. Nie wiem chyba ta zasada 10 komentarzy=nowy imag jakoś pomagała jednak bo pod jednym było 15 KOMENTATRZY. A kiedy ją zlikwidowałam 3' 5 max.....Więc pytam. Gdzie reszta? Ja wiem że niektórzy czytają na telefonach ale no chyba nie całe 12 osób. Wtedy serio, aż mi sie miło na serduszku zrobiło ze jednak był ktoś przez ten cały czas kto czytał to ale nie komentował....Ale kurde no weźcie sie zlitujcie....Wiecie jak ja kocham czytać komentarze? No i nie dajecie mi yej przyjemności ''super'' ''świetne'' ''woow faajne'' OK...NIBY SĄ...ALE MAM WRAŻENIE ZE TO TYLKO TAK ŻEBYM SIE ODPIERDOLIŁA.-_-
Więc to chciałam powiedzieć. Wow nigdy nie napisałam tak długiej notki...
A teraz jeszcze coś do mojej nowej współautorki:
. .
U
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz