Od 5:20 jestem na nogach. Najpierw wywiad w radiu potem sesja do magazynu którego w życiu nie czytałem...Jest 15:45. Za piętnaście minut spotykam się z ludźmi 'z problemami'. Dziwnie było usłyszeć od Rose ''masz spotkanie z psycholami, niech cie nie zepsują''... Serio. Dla niej to głupie/śmieszne. Co zabawnego jest w ludzkich problmach? Oczywiście pierwsza sprzeczka tego dnia została zaliczona własnie z Ros. Paul mówi coś o zachowaniu na oddziale, żebym był ostrożny bo niektórzy są na prawdę chorzy.. Nie mam trzynastu lat.Rozumiem.
Odpisuje Zaynowi na smsa w którym pyta jaki film obejrzeć z Perrie. Polecam mu ''Poradnik pozytywnego myślenia''. Nie wiem dlaczego akurat ten tytuł przyszedł mi pierwszy do głowy. Egh. W sumie to wiem. Pat i Tiffany też byli lekko zagubieni jak ci ludzie z którymi spotkam się dokładnie za pięć minut.
16:00. Wchodzę do dużej sali spotkań i rozglądam się dookoła. Nie rozumiem dlaczego w psychiatryku ściany są białe? Chyba powinno tu sie dbać o dobre samopoczucie pacjentów nie? A to raczej nie pomaga w 'zdrowieniu'. Jeśli w ogóle można sie wyleczyć z choroby psychicznej.
Kierowniczka zaczyna oprowadzać mnie po sali. Ludzie ubrani są w zwykłe codzienne rzeczy. Nie ukrywam że wyobrażałem to sobie podobnie jak te białe ściany. Jakieś niebeiskie kostiumy albo...sam nie wiem. Przynajmniej z tym jest okey. Nagle Samantha-kobieta oprowadzająca mnie, dostaje pilny telefon z oddziału '3' i musi tam iść. Mówi że dam sobie rade i zachęca do pogadania z kimś. W końcu po to tu jestem. Okey. Zostałem sam. To znaczy jest tu kilka osób które zapewn pilnują pacjentów i grupka moich ochroniarzy którzy w każdej chwili są gotowi poświcić dla mnie życie.Oh. Tak było w planie. Serio to każdy z nich nienawidzi mnie za co innego. Jeden za to że nosze rurki , drugi za moje dłuższe włosy a jeszcze inny dlatego że 'zraniłem' ulubioną piosenkarke jego córki. Taylor. Jestem takim złym człowiekiem! Cóż...przynajmniej dzięki mnie mają kase. Nie, nie chciałem żeby brzmiało to 'gwiazdorsko'.
Dobra. Powinienem na prawdę sie do kogoś odezwać bo jak na razie nie wnosze niczego pożytecznego. Ponownie rozglądam się po sali i dostrzegam małą postać skuloną na krześle pod ścianą. Głowę schowaną ma w kolana jedyne co widzę to długie brązowe włosy. Ubrana jest w...
-Co jeśli skończyłby się świat ? TERAZ!-podchodzi do mnie niewysoki mężczyzna po trzyziestce z brodą i przerażająco 'szalonym' spojrzeniem. Uśmiecham się serdecznie i zaczynam rozmowe.
-Cześć jestem Harry a ty?-wyciągam do niego rękę a on odskakuje ode mnie jak oparzony.
-Na zewnątrz panuje zaraza! Tutaj jesteśmy bezpieczni. Nie możemy dotykać nikogo z zewnątrz-mówi gestykulując rękami. Matko. Odchodzi i zaczepia jedną z pielęgniarek witając ją tym samym tekstem co mnie. Wracam wzrokiem do dziewczyny i ruszam w jej stronę. Stój! Niee. Nie powinienem. Znów zaczną pisać ''Harry Styles zainteresował się pacjentką szpitala psychiatrycznego''.
Wybieram kobiete siedzącą przy stole. Wygląda na całkiem normalną. Schludnie ubana,włosy zebrane w warkocza. Siadam obok niej. Rysuje coś. Przyglądam się w zaciekawieniu gdyż ma talent.
-Cześć -zaczynam a ona podnosi na mnie wzrok. Posyła mi ciepły uśmiech i odpowiada to samo.
-Co rysujesz? -pytam choć widzę że to dziecko.
-Moją córeczkę-ponownie uśmiecha się ale bardziej do siebie jakby właśnie układała sobie w głowie jej obraz.
-Śliczna. Ile ma lat?
-Pięć-mówi i podnosi rysunek do góry przygladając się mu.
-A ty masz dzieci?-na jej pytanie cicho chichocze. Nie wyobrażam sobie siebie jako ojca.
-Nie, myśle że jestem jeszcze trochę za młody.Ale mam chrześnicę-odpowiadam a ona wydaje się zainteresowana.
-Jak ma na imię?
-Lux. Jest w sumie podobna do twojej córki-mówie pokazując na rysunek.
-Tak, Lydia jest kochana. Pamiętam jak powiedziała pierwszy raz 'mama'. Robiłam ciasto a ona cichutko to pisnęła-zaśmiała się -Myślałam że się przesłyszałam i próbowałam wyciagnąć to z niej jeszcze raz, a wtedy powiedziała 'tata'. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu-opowiedziała mi z zachwytem i podnieceniem. Chce zapytać ją dlaczego tu jest ale jest to chyba nieodpowniednie.
-Oh rozumiem cie doskonale. Moja Lux nie śpieszyła się zbytnio z tymi słowami. Mamusia i tatuś nie mogli się doczekać a w końcu wyszło tak że powiedziała 'mama' kiedy akurat nie było ich przy niej. Mówie ci to była rozpacz-smieje się na to wspomnienie. Lou wariowała i chciała cofnąć czas, a Tom przeklinał pod nosem. Hah.
-Córka brata czy siostry?-pyta
-Em niee przyjaciół. Chociaz mnie i Toma łączy pasja do tatuaży-odsłaniam kawałek ręki ukazując kotwicę.
-Oh jak mozna się tak szpecić. Ja nigdy nie pozwole na to Lydii.-klepię ją po plecach. Brzmiała jak moja mama jakieś pięć lat temu. Żegnam się z nią i postanawiam jednak poznać tajemniczą brunetkę. Siadam obok niej na wolnym krześle.Jest młoda.Może nawet w moim wieku.
-Hej-mówię z entuzjazmem. Podnosi głowę z kolan i wkuwa wzrok w jakiś punkt w oddali. Spoglądam w miejsce jej zainteresowania ale nie znajduje tam niczego co mogłoby ja zaciekawić.
-Jestem Harry a ty?-przedstawiam się i oczekuję na jej odpowiedź. Jednak nie uzyskuje niczego. Ciągle wpatruje się w dal. Teraz mogę sie jej przyjrzeć. Ma delikatny wyraz twarzy, długie rzęsy i niebieskie oczy. Jest bardzo ładna. Na prawdę. Na jej prawym policzku, który widze widnieje blizna. Ciekawe co się stało? Siedzimy obok siebie i milczymy.
-Hej, pogadaj ze mną. Jestem tu żeby was poznać i w ogóle- staram się coś z niej wyciągnąć ale widzę że nic z tego nie będzie. Niechętnie wstaje i odchodzę. Nagle słyszę cichy głosik wołający mnie. Odwracam się i widzę ją patrzącą na mnie.
-Chcesz porozmawiać ze mną?-pyta niepewnie jakby bała się że coś jej zrobie. Wygląda na strasznie przerażoną tym gdzie jest i w ogóle wszystkim.
-Jasne-odpowiadam i zachęcająco się uśmiecham. Ona wstaje, mija mnie i wychodzi z sali. Nie wiem co zrobić ale intuicja podpowiada mi że chciała żeby za nią poszedł. Mówie ochroniarzowi że zaraz wrócę i wchodzę do pokoju leżącego niedaleko sali spotkań. Dziewczyna siedzi na łóżku ze spuszczoną głową.Zajmuje mniejsce na krzećle naprzeciwko niej.
-Jak masz na imię?-pytam a ona zaczyna machać nogami które nie dotykają do podlogi.
-Lilly -odpowiada. Uśmiecham się pod nosem nie wiem nawet dlaczego.
-Ja jestem Harry
-Wiem kim jesteś. Tutaj czuje się normalniej.Tak troche jak w swoim pokoju, rozumiesz?-tłumaczy i podnosi wzrok. Przechyla głowę przyglądając się mi. Nie mam pojęcia co jej powiedzieć. O czym rozmawiać?
-Rozumiem-odpowiadam tylko
-Na żywo twoje loki wyglądają gorzej-oznajmia bez większych emocji. Staram się powstrztmać śmiech. Przeczesuje włosy reką.
-Serio?Staram się kurde-rozluźniam się trochę.
-Nie mówie że wygladasz źle , bo nie wyglądasz. Po prostu w telewizji wszystko jest inne-zaczyna bawić się palcami. Odkąd tu jestem ani razu się nie uśmiechnęła. Ciągle ma grobową minę. Kurde!Strasznie mnie ciekawi. Cała. Wkręcam się, a to niedobrze...
-Lubisz One Direction?
-Lubie ale nie mam tutaj jak słuchac muzyki-smutnieje jeszcze bardziej
-Dlaczego?
-Zabrali mi telefon , wszystko. Zasady-oznajmia i kopie w nogę krzesła na którym siedzę a ja lekko podskakuje z zaskoczenia.
-Nie macie tu radia albo jakiegoś odtwarzacza ?
-Jest radio ale nikt go nie włącza
-To chyba dobrze. Możesz włączyc dowolną stację
-Nie chce-odpowiada znów wlepia wzrok w podłogę. Marszczę czoło i spoglądam na zegarek. 18:20. Pownienem wychodzić. Wstaje i nagle przez głowę przelatuje mi pewna myśl.
-Nie możecie tu mieć żadnych urządzeń? -upewniam się a ona kiwa glową. Wyjmuje z kieszeni moją MP4 i słuchawki.
-Więc schowaj to głęboko-kładę jej odtwarzacz na kolanach. W jej oczach widzę iskrę radości ale nie okazuje tego. Dziękuje i obiecuje mnie nie wydać. Żegnam się z nią i wychodzę ze szpitala.
Wow. Ciężki dzień. A jeszcze bardziej dziwny. Ta dziewczyna...Musze tam wrócić.
___________________________________________________
WOWOWOW. Czy ja napisałam w czasie teraźniejszym?! ........Chyba tak? haha Cztery razy to czytałam i za każdym razem cos przeprawiałam z przeszłego. Nie wiem czy mi wyszło cokolwiek aleeee miałam wene:P W sumie to w pierwszej części nic ciekawego nie ma ale planuję na pewno więcej niż dwie. Więęęc sie rozkręci :)
Pozdrawiam ! :*
sobota, 10 maja 2014
poniedziałek, 5 maja 2014
Niall
-Lydia?!-usłyszałam głos szefowej z zaplecza. Odwróciłam się i zobaczyłam wkurzoną panią Evans.
-Tak?-próbowałam grać zdzwioną jej zachowaniem ale myśle że to zbyt przebiegła osoba żeby nie poznać mojego lęku. Zwolni mnie.. Jestem tego pewna. Za dużo sobie nagrabiłam.
-Pójdziesz teraz do domu. Wyśpisz się. Wrócisz jutro, z promiennym uśmiechem na twarzy. I będziesz obsługiwała klientów jak przykładna sprzedawczyni-wypowiedziała wszystkie słowa tak dosadnie że chyba bardziej się już nie dało. Czyli jednak mam prace?O dzięki ci Boże! Fakt ostatnio nie sypiam dobrze a w sumie to prawie wcale. Odkąd Kate odeszła praktycznie jestem tu cały czas.
-Dobrze. Dziękuję pani Evans-odstawiłam szklankę którą właśnie zamierzałam napełnić kawą lecz jak na złość nie wyladowała na blacie a na błękitnych kafelkach roztrzaskując się przy tym na milion kawałeczków. NIE!
-Ja.. ja przepraszam , już sprzątam-schyliłam się ale zostałam pociągnięta w górę. Oko w oko z Evans...Nie życze nikomu.
-Idź do domu... Wróć pojutrze -powiedziała jeszcze bardziej wściekła. Ale..czy ona właśnie dała mi dzień wolnego? Nie wiem co się dzieje ale chyba doznała jakiegoś nawrócenia.Ona nigdy nie daje wolnego.
-Dziękuję pani Evans, ale kto będzie stał jutro za ladą?-spytałam
-Nikt, zamknę bar jutro. Ja wyjeżdżam a ty odsypiasz. Dobrze idź już-pospieszyła mnie a ja chwyciłam tylko moją kurtkę i wyszłam z budynku. Odetchnęłam z ulgą. Pierwszy raz od trzech miesięcy mam wolne. Nie myślałam że to jeszcze nastąpi. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Dlaczego w tym mieście nie zamątują latarni? Oczywiście są one wszędzie tylko nie na tej ulicy którą codziennie wracam do domu. To miejsce nie jest za ciekawe. W każdej chwili ktoś może wyskoczyć z krzaków , zgwałcić mnie albo dźgnąć nożem a dla policji będzie to jedna z wielu takich spraw. Nic nowego. Eh na prawdę czasami mam dość tego miejsca. Jest 22 a ja przemieżam ciemne ulice myśląc o moim zabójstwie.Tak bardzo optymistycznie.
Na reszcie! Stanęlam przed drzwiami mojego skromnego domku i przeszukiwałam torbę w poszukiwaniu kluczy.
-Cholera jasna-powiedziałam do siebie i wyrzuciłam całą jej zawartość na wycieraczkę. Szminka, telefon, jakaś gazetka, portfel, słuchawki a kluczy nie ma. To moje cholerne szczęście. Zostały w barze. Świetnie! Spojrzałam na zegarek. Jeszcze lepiej! Od dziesięciu minut jest zamknięte. Pozbierałam swoje rzeczy nerwowo pakując je do torebki i oparłam się o drzwi. Przemyślałam chwilę sytuację i zdecydowałam się iść do Nialla. Nie wiem czy to dobry pomysł biorąc pod uwagę...a nieważne. Ale on jest najbliżej a nie mam ochoty znów przemieżać tej ciemnej ulicy w drodze do Perrie. Po kilku minutach byłam już pod drzwiami blondyna. Mieszka kilka domów ode mnie więc w sumie te kilka minut to itak długo. Hah. Zapukałam i po chwili usłyszałam kroki z drugiej strony.
-Cześć-powiedziałam gdy przede mną staną chłopak.
-Lydia? Co ty tu robisz o tej porze?-zapytał zdziwiony ale mysle że sie cieszył.
-Mogę?
-Jasne wchodź-zrobił mi miejsce. Zdjęłam buty i weszłam do salonu.
-Coś sie stało? Siadaj-wskazał na kanapę i stał przede mną wyczekując wyjaśnień.
-Nieee. Po prostu zapomniałam kluczy z pracy. Jesteś zajęty albo coś? Bo mogę iść do Pezz. Tylkoo jest tak ciemno żee wiesz-uśmiechnęłam się prosząco
-Coś ty. Dla ciebie zawsze mam czas-oboje zamilkliśmy na jego ostatnie słowa. Dlaczego? Ja w sumie nie wiem.. Ale przypomniało mi to o tym kidy byliśmy razem. Ciągle i wszędzie razem. Cztery miesiące temu zerwaliśmy ale nadal jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu chyba nie da się jednak pogodzić przyjaźni i miłości
-Zrobie kolacje-oznajmił i wyrwał mnie z transu.Oczywiście w jego towarzystwie od razu odechciało mi się spać..Normalne.
-Pomogę ci-wstałam i udałam się za nim do kuchni.
-Chcesz..-nagle gwałtownie się odwrócił tak że wpadłam w jego ramiona.Poczułam jak jego ręce asekturują mnie abym się nie przewróciła a jego oczy wiercą dzióry w moich. Brakowało mi jego czułego dotyku..Inteligentnie! Najpierw mówie że wszystko skończone a teraz pierdole że mi dobrze...Aaaaaa! Nie. Koniec. Raz nam sie nie udało?! Okey! Ale czy to musi się powtórzyć?Nie!Ja go potrzebuje! Ciągle, zawsze, o każdej porze dnia i nocy!Czy nie jest tak że ludzie dają sobie drugą szansę? I czy nie jest tak że zazwyczaj ją wykorzystują? Dlaczego my mielibyśmy nie spróbować?
Prowadząc wewnętrzny monolog prawie zapomniałam że od dłuższej chwili stoje przylepiona do Nialla który wpatrzony jest we mnie jak w obrazek.
-Niall?-odezwałam się niepewnie. Zamrugał oczami jakby właśnie wybudził się z transu. Jego dłoń powoli przesuwała się w górę mojego ciała nie odrywając się ani na chwilę od niego. Zatrzymał ją na moim poliku i uniósł głowę tak abym patrzyła tylko na niego.
-Dlaczego nie mogę bez ciebie żyć?-powiedział a ja nie wiedziałam czy było to pytanie czy jednak bardziej stwierdzenie.Nie mówiłam nic..Czekałam sama nie wiem na co.
-Nie możemy spróbować jeszcze raz?-w jego oczach widziałam wielką nadzieje.
-Przez ostatnie dwie minuty rozważałam za i przeciw...Nie znalazłam żadnych przeciw -wzruszyłam ramionami. Niall uśmiechnął się ukazując rząd bielutkich zębów, a po chwili poczułam jego delikatne usta napierające na moje. Z zachłannością odwzajemniłam pocałunek. Cztery miesiące...codziennie o nim marzyłam. Na moją twarz automatycznie wdał się uśmiech kiedy chłopak wplutł ręce w moje włosy. Nagle przez moją głowę przemknęło jedno wielkie ''KOCHAM GO''. Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka i wybiegłam przed dom. Słyszałam że jest zaraz za mną. Stanęłam w ogrodzie i krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam:
-Kocham Nialla Horana!-odwróciłam się i znów wpiłam się w jego usta. Czułam jak próbuje się śmiać ale ja nie zamierzałam go teraz wypuścić z objęć. Jest mój. Już na zawsze.
-Tak?-próbowałam grać zdzwioną jej zachowaniem ale myśle że to zbyt przebiegła osoba żeby nie poznać mojego lęku. Zwolni mnie.. Jestem tego pewna. Za dużo sobie nagrabiłam.
-Pójdziesz teraz do domu. Wyśpisz się. Wrócisz jutro, z promiennym uśmiechem na twarzy. I będziesz obsługiwała klientów jak przykładna sprzedawczyni-wypowiedziała wszystkie słowa tak dosadnie że chyba bardziej się już nie dało. Czyli jednak mam prace?O dzięki ci Boże! Fakt ostatnio nie sypiam dobrze a w sumie to prawie wcale. Odkąd Kate odeszła praktycznie jestem tu cały czas.
-Dobrze. Dziękuję pani Evans-odstawiłam szklankę którą właśnie zamierzałam napełnić kawą lecz jak na złość nie wyladowała na blacie a na błękitnych kafelkach roztrzaskując się przy tym na milion kawałeczków. NIE!
-Ja.. ja przepraszam , już sprzątam-schyliłam się ale zostałam pociągnięta w górę. Oko w oko z Evans...Nie życze nikomu.
-Idź do domu... Wróć pojutrze -powiedziała jeszcze bardziej wściekła. Ale..czy ona właśnie dała mi dzień wolnego? Nie wiem co się dzieje ale chyba doznała jakiegoś nawrócenia.Ona nigdy nie daje wolnego.
-Dziękuję pani Evans, ale kto będzie stał jutro za ladą?-spytałam
-Nikt, zamknę bar jutro. Ja wyjeżdżam a ty odsypiasz. Dobrze idź już-pospieszyła mnie a ja chwyciłam tylko moją kurtkę i wyszłam z budynku. Odetchnęłam z ulgą. Pierwszy raz od trzech miesięcy mam wolne. Nie myślałam że to jeszcze nastąpi. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Dlaczego w tym mieście nie zamątują latarni? Oczywiście są one wszędzie tylko nie na tej ulicy którą codziennie wracam do domu. To miejsce nie jest za ciekawe. W każdej chwili ktoś może wyskoczyć z krzaków , zgwałcić mnie albo dźgnąć nożem a dla policji będzie to jedna z wielu takich spraw. Nic nowego. Eh na prawdę czasami mam dość tego miejsca. Jest 22 a ja przemieżam ciemne ulice myśląc o moim zabójstwie.Tak bardzo optymistycznie.
Na reszcie! Stanęlam przed drzwiami mojego skromnego domku i przeszukiwałam torbę w poszukiwaniu kluczy.
-Cholera jasna-powiedziałam do siebie i wyrzuciłam całą jej zawartość na wycieraczkę. Szminka, telefon, jakaś gazetka, portfel, słuchawki a kluczy nie ma. To moje cholerne szczęście. Zostały w barze. Świetnie! Spojrzałam na zegarek. Jeszcze lepiej! Od dziesięciu minut jest zamknięte. Pozbierałam swoje rzeczy nerwowo pakując je do torebki i oparłam się o drzwi. Przemyślałam chwilę sytuację i zdecydowałam się iść do Nialla. Nie wiem czy to dobry pomysł biorąc pod uwagę...a nieważne. Ale on jest najbliżej a nie mam ochoty znów przemieżać tej ciemnej ulicy w drodze do Perrie. Po kilku minutach byłam już pod drzwiami blondyna. Mieszka kilka domów ode mnie więc w sumie te kilka minut to itak długo. Hah. Zapukałam i po chwili usłyszałam kroki z drugiej strony.
-Cześć-powiedziałam gdy przede mną staną chłopak.
-Lydia? Co ty tu robisz o tej porze?-zapytał zdziwiony ale mysle że sie cieszył.
-Mogę?
-Jasne wchodź-zrobił mi miejsce. Zdjęłam buty i weszłam do salonu.
-Coś sie stało? Siadaj-wskazał na kanapę i stał przede mną wyczekując wyjaśnień.
-Nieee. Po prostu zapomniałam kluczy z pracy. Jesteś zajęty albo coś? Bo mogę iść do Pezz. Tylkoo jest tak ciemno żee wiesz-uśmiechnęłam się prosząco
-Coś ty. Dla ciebie zawsze mam czas-oboje zamilkliśmy na jego ostatnie słowa. Dlaczego? Ja w sumie nie wiem.. Ale przypomniało mi to o tym kidy byliśmy razem. Ciągle i wszędzie razem. Cztery miesiące temu zerwaliśmy ale nadal jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu chyba nie da się jednak pogodzić przyjaźni i miłości
-Zrobie kolacje-oznajmił i wyrwał mnie z transu.Oczywiście w jego towarzystwie od razu odechciało mi się spać..Normalne.
-Pomogę ci-wstałam i udałam się za nim do kuchni.
-Chcesz..-nagle gwałtownie się odwrócił tak że wpadłam w jego ramiona.Poczułam jak jego ręce asekturują mnie abym się nie przewróciła a jego oczy wiercą dzióry w moich. Brakowało mi jego czułego dotyku..Inteligentnie! Najpierw mówie że wszystko skończone a teraz pierdole że mi dobrze...Aaaaaa! Nie. Koniec. Raz nam sie nie udało?! Okey! Ale czy to musi się powtórzyć?Nie!Ja go potrzebuje! Ciągle, zawsze, o każdej porze dnia i nocy!Czy nie jest tak że ludzie dają sobie drugą szansę? I czy nie jest tak że zazwyczaj ją wykorzystują? Dlaczego my mielibyśmy nie spróbować?
Prowadząc wewnętrzny monolog prawie zapomniałam że od dłuższej chwili stoje przylepiona do Nialla który wpatrzony jest we mnie jak w obrazek.
-Niall?-odezwałam się niepewnie. Zamrugał oczami jakby właśnie wybudził się z transu. Jego dłoń powoli przesuwała się w górę mojego ciała nie odrywając się ani na chwilę od niego. Zatrzymał ją na moim poliku i uniósł głowę tak abym patrzyła tylko na niego.
-Dlaczego nie mogę bez ciebie żyć?-powiedział a ja nie wiedziałam czy było to pytanie czy jednak bardziej stwierdzenie.Nie mówiłam nic..Czekałam sama nie wiem na co.
-Nie możemy spróbować jeszcze raz?-w jego oczach widziałam wielką nadzieje.
-Przez ostatnie dwie minuty rozważałam za i przeciw...Nie znalazłam żadnych przeciw -wzruszyłam ramionami. Niall uśmiechnął się ukazując rząd bielutkich zębów, a po chwili poczułam jego delikatne usta napierające na moje. Z zachłannością odwzajemniłam pocałunek. Cztery miesiące...codziennie o nim marzyłam. Na moją twarz automatycznie wdał się uśmiech kiedy chłopak wplutł ręce w moje włosy. Nagle przez moją głowę przemknęło jedno wielkie ''KOCHAM GO''. Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka i wybiegłam przed dom. Słyszałam że jest zaraz za mną. Stanęłam w ogrodzie i krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam:
-Kocham Nialla Horana!-odwróciłam się i znów wpiłam się w jego usta. Czułam jak próbuje się śmiać ale ja nie zamierzałam go teraz wypuścić z objęć. Jest mój. Już na zawsze.
''Miłość jest wtedy...kiedy kogoś lubimy...za bardzo.''
Na wstępie przepraszam za wszystkie błędy, ale pisałam go na telefonie więc...rozumiecie nie?
Kolejna sprawa....Powoli wracam! Widzicie?! WIDZICIE? WIDZICIE??! hueheu
Mam nadzieje że się podoba .....miało być bardziej romantycznie alee coś mi chyba nie wyszło, ten wstęp za długi ale ogólnie akcja w domu Nialla mi sie podoba:P (ohh ta skromność)
Macie jakis pomysł na następnego imaga?Chętnie skorzystam z waszej wyobraźni ^^ Mam kilka swoich pomysłów ale nie są one do końca przemyślane więc na razie je zostawiłam.
W ogóle to jak wam minęła majóweczka? Opowiadać! U mnie troche chujowo za przeproszeniem &_& Nóżka w gipsie wszystko zepsuła no ale cóż...NADROBIE !
Tak więc KOMENTUJCIE i piszcie jak tam majóweczka :D
Koofaaam <3
sobota, 3 maja 2014
Harry
~~~~~~~~~~~~~~~~
Wbiegłam do szkolnej łazienki i nachyliłam się nad umywalką. Wzięłam głęboki wdech i uderzyłam pięścią w lustro. Skrzywiłam się kiedy zobaczyłam krew spływającą po palcach. Wzięłam jeden z kawałków szkła do ręki i szybko przejechałam nim po skórze. Ulga którą wtedy czuję jest nie do opisania. Jakby ktoś odebrał ode mnie wszystkie problemy.Nagle do pomieszczenia wpadł Harry. Stanął w drzwiach zszokowany ale zaraz podbiegł do mnie i złapał mnie za nadgarstki.-Dlaczego to zrobiłaś?-popatrzył na mnie z wyrzutem
-Jestem nikim, wielkim gównem, nienawidzą mnie-zaczęłam szlochać
-Kto?-wytrącił mi z ręki szkło które ciągle w niej trzymałam
-Czasami chciałabym być jak one, być dziwką jak one, może wtedy dałyby mi spokój
-Przestań! Nie myśl tak
-Nie mam dla kogo żyć-spuściłam głowę
-Żyj dla mnie proszę żyj dla mnie Meg-spojrzałam na niego pytająco
-Kocham cię, nie zostawiaj mnie proszę-powiedział ze łzami w oczach.Co? Nie!
-Nie Harry! Nie możesz! Nie możesz mnie kochać! Jestem nikim!Nie możesz mnie kochać-ostatnie słowa wyszeptałam
-Pocałuj mnie
-Nie możesz...-nie dał mi dokończyć
-Pocałuj mnie a pozwolę ci dokończyć to co zaczęłaś-powiedział już płacząc. Po chwili zastanowienia zbliżyłam się do niego i delikatnie złączyłam nasze usta. Oparłam moje czoło o jego i już chciałam sięgnąć po następny kawałek szkła..
-Czekaj....Powiedz, nic nie poczułaś?Na prawdę nic do mnie nie czujesz?-wyszeptał przy mojej twarzy. Kocham go i ja to wiem. Nie chciałam tego do siebie dopuścić ale taka jest prawda. Zakochałam się w nim. Przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Nie zostawiaj mnie Harry....nigdy, obiecaj mi to
-Obiecuję. Jesteś dla mnie całym światem nie mógłbym cie zostawić
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Subskrybuj:
Posty (Atom)